Okres maj-sierpień nie jest najpopularniejszym okresem na odwiedzanie Indii. Trudno się dziwić, pierwsze dwa miesiące to czas lata gdzie temperatury przekraczają 40 C, a potem monsun gdzie deszcz jest nie do wytrzymania. Obecnie media donoszą o nowych rekordach ciepła, wczoraj w New Delhi zanotowano 47,2C !!!
Mój pierwszy pobyt w Indiach był w maju. Gdy wysiadałem z samolotu w Kalkucie uderzyła mnie fala gorąca. Czy nie mogą skierować rur wydechowych z samolotu w inną stronę, pomyślałem. Dopiero po chwili dotarło do mnie że „tu-tak-jest”. Kilka nocy spędzonych pod mokrą szmatą, która wysychała szybciej niż byłem ją wstanie zmoczyć, a wentylator oczywiście nic nie pomagał.
Zwiedzanie Kalkuty w tych warunkach było wręcz nie możliwe. Po przejściu 300 metrów musiałem, dosłownie, pół godziny odpocząć. Napić się kold drinka, butelki fanty, 7UP lub czegoś w tym stylu, wyciąganego z termosu pełnego lodu, a częściej już tylko samej wody. Po czym mogłem przejść kolejne 300 metrów do następnego miejsca gdzie były kold drinki. W Kalkucie było wtedy oficjalnie 36-38 C. Gdy zobaczyłem w TV, że w Delhi jest 42-44C od razu zrezygnowałem z wyjazdu.
To był mój pierwszy raz w Kalkucie i polubiłem to miasto, które ze swoim postkolonialnym klimatem zrobiło na mnie dobre wrażenie.
Hari Om Tat Sat
Krysznakirtan
źródło drugiej fotografii: Times Of India
(wyświetleń: 413)